czwartek, 27 listopada 2014

Najwyższy czas ubrać emocje w słowa... tylko od czego zacząć?
 Że byłam regularnie zdradzana? Nie wiem czy mogę tak to nazwać bo sama byłam kochanką. No ale żona i dwie kochanki to już naprawdę tłok. I dopiero teraz kiedy jestem w takiej sytuacji, szczerze współczuję żonie i wiedząc jaką krzywdę mogę komuś wyrządzić już bym się na taki "związek" nie zdecydowała.
 Ale życie to nie bajka. Prawda jest taka, że mężczyzna musi włożyć trochę wysiłku , żeby uwieść i rozkochać w sobie kobietę. A nie noszący obrączek panowie nie mają na czole napisu "zajęty".
Ponadto w dzisiejszych czasach tyle par się rozwodzi, że czasami aż głupio się zapytać faceta, który podrywa kobietę, czy ma żonę. To powinno być oczywiste- żonaci nie podrywają, Ale tak nie jest. I właśnie takim sposobem wpadłam w najgorsze bagno jakie można sobie wyobrazić.
Młoda, naiwna, zakompleksiona dziewczyna, tęskniąca za uczuciem poznaję mężczyznę,który ją akceptuje taką jaka jest, adoruję, traktuje jak księżniczkę- przynajmniej na początku. Częste spotkania, czerwona róża, namiętność, piękne słowa. Tak pamiętam początki znajomości. I jakoś tak samo wyszło... zakochałam się. Widziałam w nim mój ideał. Męski, towarzyski, czasami wyrafinowany, z klasą, a jednocześnie taki zwyczajny, ciepły i czuły. Każdej kobiecie mięknie serce jak facet robi jej rano śniadanie i herbatę, wchodzi z nią pod prysznic, daje buziaka i podaje ręcznik z uśmiechem mówiąc "kocham cię myszka". Ciągle przytula i całuje delikatnie, troszczy się, otacza swoim ramieniem chroniąc przed całym światem. Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach, już nigdy nie chciałam ich opuścić. To było jak spełnienie marzeń. Niestety zawsze przychodziła godzina rozstania. Jeszcze setny raz mówiliśmy "kocham", namiętny pocałunek, kilka ciepłych słów i... ja pozostawałam w świecie złudzeń, a on ubierał maskę i wracał do rodziny. cdn

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna